2 sierpnia 2014

Rozdział 5. - "Choć strach pcha mnie naprzód, moje serce wciąż bije tak powoli"

Stoję na scenie 
Scenie strachu i wątpliwości 
To pusta sztuka 
Lecz i tak otrzymam oklaski 

Moje ciało jest klatką 
Powstrzymującą mnie od tańca z moją miłością 
Mój umysł kryje klucz 

Żyję w wieku 
Który nazywa ciemność światłem 
Choć moja mowa jest martwa 
Kształty wciąż wypełniają moją głowę 

Muzyka: Arcade Fire - "My body is a cage"



15 listopada 1999

Obudził go wypalający wnętrznościa odór śmieci i wymiotów. Uchylił spuchnięte, sklejone ropą powieki i poruszył się niespokojnie na malutkich kawałkach szkła, rozsianych w promieniu dwóch metrów. Powoli wracał do rzeczywistości. Przypominał sobie wydarzenia od wyjścia z pociągu aż do widoku zgniłego mięsa z czyjegoś obiadu, much i pieluch.

Nagle, niczym sztormowa fala, uderzył w niego ból. Bolało go całe ciało, chociaż niektóre miejsca piekły mocniej niż inne. Jęknął i chwycił się kurczowo za brzuch. Wydawało mu się, jakby coś rozrywało go od środka.

Gdy tak kulił się na gołej ziemi, jak z mgły wyłoniło się wspomnienie ciemnej postaci w długim płaszczu, wyjmującej mu coś z zalanych krwią ust, rozwiązującej silne więzy na jego nadgarstkach i kostkach, opatrującej go z grubsza i wciskającej mu mały pakunek do kieszeni. Jak na zawołanie poczuł niewielkie zgrubienie w okolicach uda. Sięgnął tam i wyciągnął owiniętą sznurkiem chustkę. Z trudem rozwiązał supeł drżącymi rękoma, i wysypał zawartość na ziemię.

W świetle ulicznej latarni dojrzał parę tabletek, chusteczki i zwiniętą kartkę papieru. Natychmiast połknął wszystkie tabletki, nie zważając na ich przeznaczenie czy ilość. Miał tylko nadzieję, że w magiczny sposób ulżą jego cierpieniu. Zamknął oczy i leżał nieruchomo przez kilka minut, aż poczuł, że ból odpływa. Wziął do ręki kartkę i przeczytał:


Jeżeli to czytasz, Ron, natychmiast wstań. Możliwe, że kręcą się jeszcze w pobliżu.
Na pewno masz wiele pytań, dlatego czekam na Ciebie w pobliskim parku. Będziesz wiedział jak mnie znaleźć. Wybacz, że nie mogłem Ci bardziej pomóc, ale muszę też dbać
o własną skórę.
Do zobaczenia!
- T.


Pomimo bólu Ron wstał i pokuśtykał w stronę parku. Nie wiedział czemu, ale ten T. wzbudzał w nim zaufanie, niczym stary przyjaciel. Nadal był zlękniony po napadzie. Cały czas odwracał głowę, sprawdzając, czy nikt go nie śledzi. Starał się zagłuszyć strach, myśląc o Hermionie, ale to powodowało, że czuł się jeszcze gorzej. Cały czas obwiniał się o rozpad ich związku i o to, że Hermiona przez niego tak bardzo cierpiała.
Po kwadransie powolnego marszu, który stawał się coraz bardziej dołujący, obolały i wykończony dotarł do bram parku. Uchylił skrzypiącą furtkę i ruszył największą alejką.
Odruchowo sięgnął po różdżkę i trzymając ją teraz w dłoni, oświetlał sobie drogę magicznym światłem.
- Ron, tutaj! - usłyszał znajomy głos i odwrócił się w jego kierunku.
Parę chwil zajęło mu rozpoznanie znajomej twarzy, tak bardzo zmienionej, odkąd ostatni raz ją widział.
- Harry! Stary, jak dawno cię nie widziałem - uśmiechnął się i uściskał z nim..
- Też cieszę się, że cię w końcu widzę, ale nie mamy sporo czasu - wyjaśnił Harry, ruszając wgłąb parku. - Po tym jak razem z Hermioną wyprowadziłeś się z Nory wiele się zmieniło. Parę miesięcy po tym, jak zamieszkaliście w Londynie, do Nory przybył Kingsley Shacklebolt. Okazało się, że aurorzy mają kłopot z wyłapaniem wszystkich Śmierciożerców. Część z nich uciekła za granicę, ale większość jakby zapadła się pod ziemię. Z Ministerstwa zaczęli też znikać ważniejsi urzędnicy, o których nieoficjalnie było wiadomo, że mieli coś wspólnego z Voldemortem. Kingsley ostrzegł nas przed możliwym niebezpieczeństwem. Następnego dnia znaleziono go martwego we własnym gabinecie.
- Jak to możliwe, że nie wiedziałem o śmierci Ministra? - mruknął pod nosem Ron, zdając sobie sprawę, jak bardzo odsunął od siebie Świat Magii.
- Po tym morderstwie wszystko ucichło na dobry rok - kontynuował Harry. - Dopiero od miesiąca zaczęły się podejrzane porwania. Na samym początku byli to najmniej ważni urzędnicy Ministerstwa. Znikali i po tygodniu znajdowano gdzieś ich ciała. Czasami przy zwłokach leżały jakieś dziwne przedmioty, martwe węże albo liściki zapisane krwią “Nadchodzimy”. Dlatego Podziemie wznowiło działalność.
- Podziemie? - zdziwił się Ron.
- Razem z paroma osobami z dawnej Gwardii Dumbledore’a założyliśmy je tuż po śmierci Kingsley’a. Właśnie tam idziemy. - Harry uśmiechnął się lekko pobłażliwie i zaczął wyjaśniać dalej. - Te porwania robią się coraz poważniejsze. Ostatnio znaleziono starego Amosa Diggory’ego.
- Jak bardzo był… sponiewierany? - zapytał cicho. Pomimo że prawie nie znał Diggory’ego, poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu.
- Nie poznałbym go, gdyby mi nie powiedzieli - głos Harry’ego lekko zadrżał. - Ale inni wyglądali gorzej. Kiedy porwali Mafaldę Hopkirk, wysłali do rodziny pocztą ucho z jej kolczykiem. Nic więcej o niej nie wiemy.
- Te zniknięcia pewno wywołują panikę w Ministerstwie?
- Staramy się niczego nie nagłaśniać, ale po całym Świecie Magii krąży ostrzeżenie przed samotnymi spacerami w nocy i tak dalej.
- Jak wiele…?
- Piętnaścioro.
Zapadła długa cisza. Skręcili teraz we Friary Road i po paru minutach weszli do starej kamienicy. Zeszli schodami do piwnicy, gdzie znajdowały się kolejne drzwi. Harry stuknął w nie różdżką i ich oczom ukazało się wnętrze windy.
- Jedziemy do poziomu -4 - odezwał się Harry i nacisnął odpowiedni guzik. - “Zaopatrzenie i punkt medyczny”.
- A pozostałe poziomy? - zapytał z ponurą ciekawością Ron, opierając się ciężko o ścianę. Tabletki powoli przestawały działać.
- Poziom -6 to “Ściśle tajne” - tłumaczył Harry, wskazując kolejne guziki w windzie. -  -5: “Strategia. -3: “Treningi i testy”. -2: “Szpiedzy”, a nad -1 jeszcze pracujemy. Każdy z Podziemia jest przydzielony do odpowiedniego poziomu. Ja jestem w “Treningach i testach”, Neville w “Zaopatrzeniu i punkcie medycznym”, ale planujemy przenieść go do poziomu -1.
- Co jest na poziomie -6?
- Pokażę ci. Jako jeden z niewielu mam dostęp na wszystkie poziomy - uśmiechnął się porozumiewawczo do Rona. - Ale najpierw musimy cię podreperować.
Ledwo skończył to mówić, drzwi znowu się otworzyły. Przeszli przez ciemny korytarz i Harry postukał palcami we fragment ściany, jakby coś wpisywał. Usłyszeli syk i nagle uderzyło w nich bardzo jasne światło. Znaleźli się w wielkiej, metalowej sali, wypełnionej po brzegi lodówkami, zamrażarkami, szafami z różdżkami i mugolską bronią.
- Imponujące - odparł Ron, rozglądając się dookoła.
Stał przez dłuższy czas, przypatrując się małym, podłużnym pudełkom, które wywoływały tyle wspomnień. Pierwsze zakupy na Pokątnej, pierwsza różdżka, pierwsze spotkanie z Harrym i Hermioną…
- Ron, idziesz?
Usłyszał Harry’ego, który otwierał kolejne drzwi. Ruszył ku niemu, a jego kroki odbijały się echem od metalu.
- A tak właściwie, to czemu w liścikach podpisywałeś się “T.”? - zapytał, kiedy siedział na kozetce w dużej sali szpitalnej. Młody czarodziej w białym kitlu opatrywał jego głowę i ramię, uśmiechając się uprzejmie.
- Każdy z nas ma tutaj pseudonim - zaczął tłumaczyć Harry. - Na przykład ja, jestem Tomas. Mark to Hugh - wskazał na lekarza, który kiwnął głową potwierdzająco.
- Cóż, myślę, że wszystko już w porządku - odezwał się po minucie Mark. - Gdyby jeszcze coś ci dolegało to wpadaj. A teraz lepiej idźcie, za chwilę podadzą kolację.
Przyjaciele ruszyli w stronę trochę bardziej przytulnej sali, w której pachniało przygotowanym jedzeniem. Ron od progu zauważył wiele znajomych twarzy, siedzących przy stole. Poszedł za Harrym w kierunku przyjaciół i usiadł między Padmą Patil a Deanem Thomasem. Naprzeciwko rozmawiali Neville Longbottom, Ernie Macmillan i Angelina Johnson. Na drugim końcu stołu zauważył resztę Gwardii Dumbledore’a, dyskutującą ostro. Nie musiało minąć wiele czasu, aż Ron sam zaczął rozmawiać z dawnymi przyjaciółmi, gestykulując żywo.
         Gdy podano do stołu szum rozmów zagłuszyło stukanie sztućcami o porcelanowe talerze. Największą popularność zdobyła sałatka jajeczna według przepisu pani Weasley, toteż zniknęła z półmiska, zanim ktokolwiek się obejrzał.
        Ron wesoło rozmawiał z przyjaciółmi, wspominając dawne czasy i plotkując o tych ze znajomych, którzy byli nieobecni. Nagle usłyszał huk zamykanych drzwi i wszyscy zamilkli. Po sali rozległ się echem odgłos obcasów stukających o podłogę. Ron nie miał pojęcia kto wszedł do środka. Nie mógł też nic zobaczyć, więc zapytał siedzącego obok Deana.
        - To Dorian Fry. Przez trzy lata był szpiegiem Zakonu wśród Śmierciożerców. Był ukrytą prawą ręką Voldemorta. Kiedy wygraliśmy Bitwę o Hogwart, wszystko wyszło na jaw. Śmierciożercy chcieli się na nim zemścić, a Zakon uznał go za Śmierciożercę, więc uciekł na dwa lata i pojawił się dopiero parę miesięcy temu.
        Wszystkie oczy były wlepione w wysokiego, umięśnionego młodego mężczyznę, który nałożył sobie kromkę suchego chleba i trochę mięsa, i usiadł w kącie, jedząc wszystko lewą ręką. Z prawego mankietu wyzierała czarna dziura, w miejscu której powinna być dłoń.
Nic sobie nie robił z nieznośnej ciszy i czterdziestu par oczu, obserwujących każdy jego ruch.
        - Podobno teleportował się do Indii, gdzie zaokrętował się na statku handlowym – odezwała się Angelina. – Pewnej nocy zaatakował ich piracki statek. Nie było go w ogóle widać w ciemnościach, bo był cały czarny. – „Mówią, że do dzioba uczepione były ludzkie czaszki”, wtrącił Neville. – Porwali go i paru innych młodszych mężczyzn, resztę zabili i wrzucili do morza. Nikt nie wie jak udało mu się wkupić w łaski piratów, ale wkrótce stał się drugim oficerem. Pół roku temu zakotwiczyli statek w pobliżu jednego z madagaskarskich portów. Fry poszedł na zwiady do dżungli, ale zapuścił się za daleko i napadło na niego lokalne plemię. Wbili mu dmuchawkami dziewięć zatrutych strzałek w kark i szyję. Dlatego teraz zawsze chodzi z podniesionym kołnierzem. Ma naprawdę paskudne blizny. – Padma wzdrygnęła się tak mocno, że prawie nie spadła z krzesła. – Siedział w niewoli przez dwa miesiące. Traktowali go jak nową atrakcję: zamknęli w klatce, dźgali patykami i śmiali się z jego reakcji. Nie karmili go dobrze, więc szybko zaczął przypominać szkielet. Wtedy szaman uznał, że Fry nie jest już zabawny i chcieli zorganizować ostatnie przedstawienie z nim w roli głównej. – „Najbardziej bolesną i brutalną śmierć, jaką znali”, wytłumaczył Ernie. – Jednak w ostatniej chwili Fry teleportował się na Grimmuald Place 12, gdzie po miesiącu znalazł go Harry. Zaproponował mu współpracę w Podziemiu, a Fry się zgodził.
        Ron co chwila zerkał na tajemniczego mężczyznę, a z każdym kolejnym zdaniem odnajdywał w jego oczach, twarzy i postawie ciężar tych doświadczeń.
        - Co stało się z jego dłonią? – zapytał prosto z mostu.
        - Stracił ją wiele lat temu – odparł Harry. – Każdy ma inne zdanie na ten temat. Większość uważa, że odciął mu ją za karę Voldemort. Inni, że stracił ją podczas jednego z abordaży na statku pirackim, a jeszcze inni, że odcięli mu ją ludzie z plemienia i używali jako zabawki.
        - Jednak oficjalnie odciął mu ją Voldemort. Ci, którzy znali go wcześniej, twierdzą, że tuż po stracie drastycznie się zmienił. Przestał się uśmiechać, stał się okrutny i oschły.
        - Krążą plotki, że od tamtego czasu dziewczyny, które zaprowadza do swojego mieszkania co noc, nigdy z niego nie wychodzą – szepnęła Padma.
        Cała siódemka zawiesiła wzrok na postaci schowanej w kącie. Ron wyrobił już sobie zdanie o nim i nie było ono bynajmniej dobre. Nic mu się we Fry’u nie podobało: czarne, długie do ramion włosy, ciemne jak noc oczy, bruzdy na twarzy, ciemny zarost i dziura w prawym mankiecie.
        - Nie podoba mi się - mruknął Ron.
- Nie tobie jednemu - odparł Fry, zawieszając na Weasley’u zamrażające krew w żyłach spojrzenie.
I dobrze wiedział, że tym wzrokiem zmroził wszystkich w sali.
 ____________

Jednak wyrobiłam się wcześniej! I dobrze, bo ten rozdział chodził za mną przez połowę wyjazdu :P
Chciałam tylko zaznaczyć, że tytuł rozdziału, cytat i w dużej mierze piosenka dotyczą Fry'a (moja najbardziej ukochana postać w całym moim ff. Zaraz przed Sethem).

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział :D
    Po pierwsze, Ron jest taki... roniasty! Nie wiem, jak inaczej to powiedzieć :p Chodzi mi o to, że w tym rozdziale zachowuje się, jakby ciągle był tym chłopakiem, który kocha grać w szachy, lubi jeść czekoladowe żaby, który marzy o Pucharze Quiditcha, który walczył w GD, który brał udział w bitwie o Hogwart, który szaleńczo zakochał się w Hermionie... Jakby od czasów szkolnych wgl się nie zmienił. Mi się to podoba :)
    Po drugie, pojawiły się inne postacie: Harry, Angelina, Parvati itd.
    Po trzecie, postać Fry'a mnie zastanawia, ale po tym rozdziale nie można o niej dużo powiedzieć... Jest intrygująca i tajemnicza ;)
    Życzę udanych wakacji i dużo weny :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Zgadzam się bardzo podobał mi się Ron..takie jak był młodszym chłopakiem.To było niesamowite, bardzo ale to bardzo dobrze czytało mi się. Na pewno zaobserwuję twojego bloga ♥♥

    A i ja zapraszam do siebie.
    Blog o Ronie i Hermionie.
    http://roniona-truelove.blogspot.com/
    Będzie nas wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu, Dorian Fry! Z opisu wyglądu wnioskuje, że wygląda trochę jak Snape? Ciekawe czy on też nie myje włosów xd
    Trochę mnie rozśmieszył fragment: "Z prawego mankietu wyzierała CZARNA DZIURA, w miejscu której powinna być dłoń." ponieważ dosłownie sekundę wcześniej napisałam wiadomość na fejsie: "Twój żołądek jest jak czarna dziura".
    Przypadek? Nie sądzę.
    Opis okrucieństw na członkach ministerstwa jest niesamowity a zwłaszcza list z uchem i kolczykiem.. - mistrzostwo.
    Aż się boje spytać skąd taki pomysł xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Internet kiepsko mi chodzi, więc moją cierpliwość stać tylko na jeden komentarz.
    Wszystkim dziękuję za miłe słowa! Nawet nie zwróciłam uwagi na Rona i jego zachowanie :P Starałam się tylko jakoś przetrwać ten rozdział, wszystko wyjaśnić, trochę Was wystraszyć i lecieć dalej. Ale cieszę się, że tak wyszło.
    Co do Doriana, to widzę, że Was też zaintrygował :D I nie, Olu, nie wygląda jak Snape >.< Wygląda mniej więcej tak: http://people1974.com/images1/ben-barnes-6.jpg
    Obiecuję, że zrobię stronę z bohaterami, ale na razie muszę ich wszystkich ogarnąć, dopracować szczegóły i to wszystko spisać. Poza tym boję się, że kogoś pominę :P
    Co do opisów tych wszystkich porwań i ucha z kolczykiem to pomysły po części wzięły się z tego, że chwilowo utknęłam w klimatach francuskiego dworu w XVI w. podczas wojen religijnych. Spodziewajcie się publicznych egzekucji i tortur.
    Udanej końcówki wakacji! xx

    OdpowiedzUsuń