Białe kreski, uroczy chłopcze, tatuaże.
Nie wiesz, co znaczą?
Są wyjątkowe, specjalnie dla ciebie.
Muzyka: Lana Del Rey - "Florida Kilos"
15 i 16 listopada 1999
Po wielkiej, wyłożonej marmurem łazience rozległo się stanowcze pukanie. Od wielkich, szklanych okien, sięgających od podłogi aż do kilkumetrowego sufitu, odbijało się światło padające z kryształowego żyrandola. Smukła postać z pomalowanymi na czerwono ustami siedziała w wielkiej, złotej wannie na samym środku łazienki. Piana prawie wylewała się na podłogę, zakrywając całe ciało dziewczyny, oprócz ramion i głowy. Szary dym ze świeżo zapalonego papierosa okalał jej głowę.
- Proszę - zawołała zachrypiałym od długiego milczenia głosem.
Drewniane drzwi otworzyły się gładko i do środka wszedł Seth w lekko rozpiętej koszuli i poluzowanym krawacie. W dłoniach trzymał kryształowe szklanki wypełnione do połowy whisky z lodem. Podał jedną Hermionie, a sam podsunął sobie krzesło i usiadł obok, popijając bursztynowy napój. Dziewczyna zgasiła papierosa o krawędź wanny i uśmiechnęła się lekko do Setha.
Zanim chłopak zapukał, podjęła kilka ważnych decyzji. Postanowiła na razie zapomnieć o Ronie i o tym całym gównie, w którym się znalazła, i dać szansę Sethowi. Blondyn w jakiś sposób zalepiał dziurę w jej sercu, za co była mu wdzięczna.
- Jak ci się tu podoba? Niczego ci nie brakuje? - zapytał Seth, opierając się wygodnie na krześle i krzyżując nogi tak, że kostka prawej nogi spoczywała na lewym kolanie.
- Średnio - skrzywiła się Hermiona, rozglądając się dookoła. - Myślałam, że z kranu wypłyną diamenty, ale wypłynęła woda. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo jestem rozczarowana.
- Porozmawiam o tym ze służbą, na pewno da się to naprawić.
żadne z nich się nie roześmiało, tak, jakby byli kompletnie poważni. W łazience zrobiło się gorąco od parującej z wanny wody, więc Seth zdjął koszulę, rzucając ją i krawat na podłogę, odsłaniając umięśnione i wytatuowane klatkę i ramiona. Lewą rękę miał zabandażowaną od nadgarstka prawie do barku.
- Jeżeli zdejmiesz jeszcze spodnie to będziemy kwita. - Hermiona uśmiechnęła się krzywo.
- Nie śpiesz się, koniku polny - odparł Seth, rzucając dziewczynie wymowne spojrzenie. Wstał i wyszedł, jedną dłoń trzymając w kieszeni spodni, a w drugiej dzierżąc szklankę z topniejącym lodem. Drzwi zostawił uchylone.
Hermiona uśmiechnęła się sprośnie i postanowiła zagrać w grę, którą zaczął Seth. Wyszła z wanny, zostawiając na podłodze mokre ślady, sięgnęła po koszulę leżącą niedaleko i założyła ją, nawet się nie wycierając. Krawat owinęła sobie wokół talii i zapaliła kolejnego papierosa. Ślizgała się mokrymi stopami po marmurze, więc założyła szpilki.
Kiedy weszła do pokoju, zastała Setha siedzącego na łóżku, z pełną szklanką w dłoni. Zapomniała, że w pokoju znajdował się mały barek. Spojrzała mu głęboko w oczy i po jakiejś wieczności podeszła do ściany i wydmuchała dym za okno. Napięcie wiszące w powietrzu można było kroić nożem.
- Masz już moją marynarkę, koszulę i krawat. - Usłyszała głęboki głos Setha, który nagle znalazł się tuż za nią. - Brakuje ci jeszcze spodni i butów do kolekcji.
Kiedy skończył to mówić, zdjął buty i kopnął je parę metrów dalej, żeby Hermiona mogła je widzieć.
- To trochę nie fair, bo ja nie mam żadnej twojej rzeczy. - Dziewczyna czuła jego ciepły oddech na swojej szyi. Teraz był jej ruch. Zsunęła ze stóp szpilki i kopnęła je w stronę butów Setha.
- Mam nadzieję, że nie będą ci za małe - mruknęła i zaciągnęła się papierosem.
- Zawrzyjmy umowę - Seth przesunął dłonią po ramieniu Hermiony, zjeżdżając w dół po plecach, talii i biodrze - spodnie za krawat.
Hermiona rozwiązała supeł i wcisnęła krawat w dłoń Setha, który rzucił go razem ze swoimi spodniami w nogi łóżka. Zimny powiew nocnego powietrza musnął jej skórę.
- Uwielbiam robić z tobą interesy - szepnął, muskając ustami jej szyję.
- Powinniśmy podpisać kontrakt - mruknęła, przymykając oczy.
- Koszula za bokserki.
***
Przez otwarte okno wpływało chłodne powietrze, poruszając delikatną jak pajęczyna zasłoną. Wschodzące, pomarańczowe słońce rzucało złote refleksy w których unosiły się drobne pyłki. Na podłodze leżały porozrzucane ubrania i złota narzuta, która ześlizgnęła się z łóżka. Biały baldachim poruszał się nieznacznie, a biała pościel szeleściła cicho.
Seth wpatrywał się w dziewczynę, która leżała na nim cały swoim ciężarem. Przytulał ją mocno do siebie, jakby bał się, że ktoś ją mu zabierze. Nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy - jasnej, z drobnymi piegami na nosie, zaróżowionymi policzkami i lekko rozmazanym makijażem. Wyglądała tak pięknie, kiedy spała. Tak spokojnie, czysto. Odgarnął niesforny kosmyk z jej wysokiego czoła. Była taka lekka i delikatna, że bał się przytulić ją mocniej z obawy, że ją zgniecie. Seth nie zdawał sobie sprawy, że przez cały ten czas się uśmiechał.
“Nie. Nie masz prawa czuć do niej cokolwiek. Musisz być obojętny”, skarcił się w duchu.
- Dzień dobry, kochanie - usłyszał, a jego serce zabiło szybciej. W ogóle się nie poznawał.
- Jak ci się spało? - zapytał, czując jej delikatne palce na swojej szyi.
- Cudownie, a tobie? - uśmiechnęła się wesoło, otwierając lekko opuchnięte powieki.
- Nie zmrużyłem oka. - “Nie. Przestań! Nie kończ tego zdania!”
- Dlaczego? - Hermiona poruszyła się delikatnie. Obydwoje byli nadzy.
- Nie mogłem przestać patrzeć jak śpisz - szepnął. - Wyglądasz wtedy tak niewinnie.
Hermiona pocałowała go czule w lekko spękane od alkoholu usta. “Idiota”.
- Co chcesz dzisiaj robić? - zapytał.
- Chcę zabrać ci wszystkie pieniądze i władzę - szepnęła mu do ucha i pocałowała go w szyję.
- Diabeł w ciele anioła.
- Anioł w ciele diabła.
- Idealna z nas para.
- Szsz… - uciszyła go i wstała.
Nie wiedziała czemu, ale w ogóle nie wstydziła się tego, że była całkiem naga. Przy Ronie zawsze się zakrywała, ale Seth wywoływał w niej takie sprzeczne uczucia i zachowania, że w ogóle nie widziała w sobie dawnej Hermiony. Zostawiła Setha i poszła wziąć prysznic,a gdy wróciła zastała go w pełni ubranego. Garnitur, koszula, błyszczące skórzane buty, woda kolońska.
- Widzę, że jestem daleko w tyle - zaśmiała się, siadając w ręczniku przy toaletce.
Magicznym sposobem wczoraj po późnej kolacji zastała w nowym pokoju nie tylko swoje rzeczy, ale też nowe ubrania, buty i kosmetyki. Zaczęła się malować, podczas gdy Seth przeglądał jej szafę.
- Co to? - zapytał, wyciągając starą koralikową torebkę, na którą dwa lata temu rzuciła zaklęcie zmniejszająco-zwiększające.
- Moja stara torebka, trzymam ją z sentymentu - skłamała.
- A to? - spytał po dłuższym czasie, trzymając w ręce różdżkę Hermiony. Dziewczyna przestraszyła się i odwróciła gwałtownie. Krew odpłynęła jej z twarzy. - Dziesięć i trzy czwarte cala, winorośl i, jak mniemam, włókno ze smoczego serca?
Hermiona tylko kiwnęła głową. Była w szoku.
- Nie mówiłeś, że jesteś czarodziejem.
- Nie chciałem tego robić na pierwszej randce - mrugnął do niej i zaczął dalej przeglądać ubrania.
W końcu wyciągnął rozkloszowaną, błękitną sukienkę w białe groszki w stylu lat 50. Zawiesił ją na wieszaku na drzwiach szafy, dobrał do tego białe szpilki, biżuterię i torebkę.
- Nie zapomnij o czerwonej szmince. Czekam na dworze.
- Lubisz mieć wszystko pod kontrolą, prawda? - zapytała, kiedy już miał przekroczyć próg.
- Tak. I nawet nie wiesz jak bardzo mogę się zdenerwować, gdy coś idzie nie po mojej myśli - odparł poważnie i zamknął drzwi.
Hermiona poderwała się i schowała strój, który wybrał Seth. Rzuciła ręcznik na ziemię i założyła obcisłe, jasne dżinsy sięgające talii i krótki, luźny, czarny top. Do tego na stopy wcisnęła czarne botki, a na ramiona narzuciła skórzaną kurtkę.
Kiedy wyszła na zewnątrz i schodziła po schodach w kierunku Setha, z satysfakcją obserwowała jego twarz, przez którą przemknął cień mroczny jak zimowa noc. Uśmiechnęła się do niego szeroko i weszła do czarnego samochodu. Ciarki przeszyły jej ciało na widok szofera z tatuażem na karku.
- Gdzie jedziemy? - zapytała, a jej głos zabrzmiał dziwnie słabo.
- Ja jadę spotkać się z moim przyjacielem i współpracownikiem. Ty wypijesz herbatę z jego narzeczoną.
- Mam ją do czegoś przekonać? Coś jej wmówić? Może wsypać jakiś proszek do herbaty? - zażartowała, ale Seth spojrzał na nią z lekkim potępieniem w oczach.
- Nie, masz tylko wypić z nią herbatę i być miła - odburknął poważnie, a Hermiona poczuła się dziwnie. Jego zachowanie w ciągu godziny zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Dobrze - odparła i mimowolnie odsunęła się od niego odrobinę. Z powodu jednej rozmowy wytworzyła się między nimi niewidzialna bariera.
Nie wiedziała ile wysiłku kosztowało Setha potraktowanie jej tak chłodno.
Chwyciła go za rękę i położyła głowę na jego ramieniu, chcąc w ten sposób go rozchmurzyć. Chłopak podniósł jej dłoń i pocałował delikatnie jej wierzch.
Starał się rozumem zagłuszyć głos serca, które wołało: “Ona jest taka wspaniała! Chyba ją kocham”.
“Nie! Pamiętasz słowa ojca? “My, Nickolsonowie, nie bawimy się w takie głupoty jak uczucia”. Poza tym, ona jest szlamą”.