Część pierwsza"Początek"
Będziesz tu po prostu stał i patrzył, jak płonęMuzyka: Eminem ft.Rihanna - "Love the way you lie" part 1 & 2
Ale to dobrze, bo lubię sposób w jaki to boli
Będziesz tu po prostu stał i słyszał jak płaczę
Ale to dobrze, bo kocham sposób w jaki kłamiesz
14 listopada 1999
- Odwal się!
- Miona, zaczekaj.
I znów to samo. Już drugi raz w tamtym tygodniu głupia sprzeczka skończyła się awanturą i bójką, a dopiero interwencja sąsiadów zdołała ich rozdzielić. Hermiona szła przed siebie ciemną uliczką, nie zważając na ulewny deszcz i płonący ból w skroni oraz ciepłą ciecz mieszającą się z deszczem na jej policzku. Ciężka torba z całym jej dobytkiem obijała się o jej udo, a za sobą słyszała plusk butów Rona i jego żałosne nawoływania.
- Skarbie, przepraszam! Nie bądź dziecinna, wracaj.
Ha! Dobre sobie. Jej cierpliwość się skończyła, chociaż gdzieś w głębi serca czuła silne ukłucie smutku i tęsknoty, stłumione przez wściekłość i nienawiść.
- I kto tu jest dziecinny! Umyłem talerze, więc chodź ze mną do łóżka – odkrzyknęła, parodiując głos Rona. Paru przechodniów obejrzało się za nimi, ale po chwili skupili się na swojej drodze do domu.
- Wiesz, przynajmniej nie puszczam się na prawo i lewo, w dodatku za kasę – rozległ się jego pełen wyrzutu i ironicznego rozbawienia głos.
Hermiona stanęła jak wryta i poczuła, jak kolejna fala nienawiści zalewa całe jej ciało. Odwróciła się i podeszła do niego.
- Dobrze wiesz, jaka jest prawda – wysyczała przez zaciśnięte zęby, trzymając swoją twarz parę centymetrów od jego. Czuła napierające łzy. – To wcale nie było za kasę, wmówiłeś to sobie, żeby jeszcze bardziej mnie upokorzyć. Jakbym już nie była wystarczająco upokorzona, chodząc do pracy w dziurawych butach i ubraniach z drugiej ręki, stołując się w schronisku dla pielgrzymów i mieszkając w cuchnącej klitce za kosmiczną sumę. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się bardziej upokorzona, więc może odpuść sobie robienie ze mnie prostytutki.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła za zakrętem. Kiedy oddaliła się na wystarczająco dużą odległość, usiadła na ławce i z całej siły starała się powstrzymać łzy. Walczyła z tym całą sobą. Nagle usłyszała jak Ron ją woła i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.. Czuła, jak jej serce rozdziera się na pół. Chciała z nim być, ale jednocześnie nie mogła już na niego patrzeć. Czasami nawet się bała, że znowu ją uderzy do nieprzytomności, jak dwa tygodnie temu. Albo pobije faceta, który zagadał do niej w barze, a potem wyląduje na dwie doby w areszcie, a ona nie będzie spała całą noc, bojąc się zasnąć w pustym łóżku.
Nie miała pojęcia, czy bardziej go kocha, czy nienawidzi.
Otarła twarz z kropel deszczu, wzięła głęboki wdech i wmieszała się w tłum. Po ponad półgodzinnym spacerze dotarła do najbliższego dworca kolejowego. Weszła do toalety i rzuciła torbę w kąt. Podeszła do umywalki i przeraziła się na widok dziewczyny, którą ujrzała w lustrze. Miała wory pod zaczerwienionymi, opuchniętymi oczami. Rozcięta warga opuchła, przez co Hermiona wyglądała jakby użądliła ją osa. Postrzępione włosy były w nieładzie, a cera miała niezdrowy zielonkawy odcień i pozostawiała wiele do życzenia.
Musiała być ze sobą szczera – stoczyła się prawie na samo dno. Stała się wrakiem człowieka. Ta toksyczna miłość niszczyła ją od środka, powoli wyrywała kolejne kawałki jej poprzedniego „ja”. Od paru miesięcy nie dotknęła książki, zapomniała połowę zaklęć, nie wspominając o prostych eliksirach. Jedynymi osobami, z którymi utrzymywała stały kontakt byli Ron i Neville. Pracowała za minimalną płacę w KFC. Wiedziała, że jeżeli tego nie zmieni, zniknie cała poprzednia Hermiona.
Nagle uderzyła w nią ta cała prawda. Do oczu wezbrały słone łzy, które wylewała o wiele za często. Sięgnęła do torby, którą postawiła obok ubikacji, i wyciągnęła nożyczki. Chwyciła za pierwszy kosmyk włosów i ścięła go. Robiła tak z kolejnymi włosami, które wpadały do umywalki.
- To wszystko przez niego… - szlochała przez zaciśnięte zęby. W jej głowie przewijały się wspomnienia z Ronem: jak bawił się jej włosami, przytulał w nocy lub całował na „do widzenia”, ale też jak ją bił, trzaskał drzwiami i zostawiał płaczącą w pustym mieszkaniu.
Kiedy nie został już żaden dłuższy kosmyk, zdjęła opatrunki, umyła twarz i umalowała się. Założyła obcisłe dżinsy, koszulkę, skórzaną kurtkę i botki, otworzyła okno, zebrała wszystkie włosy i spaliła je na parapecie. Wyciągnęła z kieszeni papierosa i zapaliła go, opierając się o framugę okna.
Ta część Londynu znacznie różniła się od obskurnej dzielnicy, w której mieszkała. Tutaj wszystko było czyste, ułożone i przewidywalne. Lampy uliczne stały w równych odległościach, a pasy na jezdni miały jednakową szerokość. Taka przewidywalność mogła zapewnić jej spokój tylko na krótki czas. Ona wolała, kiedy coś się działo, gdy nagle gasły światła na ulicy w nocy, gdy brakowało gazu na kuchence lub gdy jakiś pijak zatoczył się na nią i chwycił za tyłek. Potrzebowała tej spontaniczności, nieustającego pędu.
Sprawdziła ile ma pieniędzy, schowała wszystkie swoje rzeczy i wyszła na korytarz, po drodze zawieszając na ramieniu torbę.
Siedząc w wagonie zastanawiała się, co teraz zrobi. Nie miała nikogo bliskiego w tej części Anglii. Opierła głowę o zimną szybę i przymknęła oczy. Kiedy znowu je otworzyła, naprzeciwko niej siedział przystojny facet z popielatymi włosami, przeszywając ją na wskroś swoimi zielonymi oczami. Ich spojrzenia się skrzyżowały i przede nią ukazuje się najwspanialszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziała.
- Cześć - powiedziała cicho, wyginając popękane usta w coś, co ma przypominać uśmiech.
- Cześć - odpowiedział nieznajomy i przez dłuższą chwilę tylko na siebie patrzyli.
Nie przeszkadzała jej ta cisza. Czuła się, jakby ktoś otulał ją ciepłym kocem i szeptał do ucha, że wszystko będzie dobrze. Wtedy mechaniczny głos oznajmił: “Następna stacja: Dudley”.
- Gdzie wysiadasz?
- W Birmingham Moor Street.
- To tam gdzie ja - odparła, bo przecież było jej obojętne, gdzie wysiądzie.
Znowu obdarzył ją swoim cudownym uśmiechem, od którego robiło jej się ciepło na sercu.
- Odwiedzasz kogoś z rodziny? - zapytał, a Hermiona zesztywniała.
- Tak, ciocię ze strony taty - skłamała. - A ty?
- Jadę spotkać się ze starym przyjacielem ze szkoły. To długa historia - uciął, a kąciki jego ust wygięły się w groteskowy sposób. - Jak masz na imię?
- Hermiona - wyciągnęła chudą rękę, a on ścisnął ją swoją silną dłonią.
- Jak Hermia ze “Snu nocy letniej”?
- Tak, moi rodzice kochają Szekspira.
Westchnęła cicho na wspomnienie opasłych tomów i miliona cytatów płynnie wplecionych do rozmowy.
- “Pójdę za tobą; z piekła niebo zrobię…”.
- “...Choć ukochana dłoń zamknie mnie w grobie.” - odpowiedziała, uśmiechając się lekko.
- Jestem Seth.
Zaskoczył ją znajomością Szekspira. Rzadko kto go teraz czyta. Rozprostowała zdrętwiałe nogi i usadowiła się wygodniej w siedzeniu. Zapadała wyczekująca cisza, ale nagle Hermionę dopadło zmęczenie i ponownie oparła głowę o szybę.
Nagle mechaniczny głos okazał się zbawieniem dla tego milczenia: “Następna stacja: Birmingham Moor Street”.
- Nasza stacja - powiedziała cicho, jakby do siebie. Wstała i próbowała ściągnąć wielką torbę z półki nad siedzeniem, ale była za ciężka.
- Poczekaj, pomogę ci - oferuje się Seth i staje za nią, tak blisko, że Miona czuje zapach jego wody kolońskiej. Jedną rękę położył jej na biodrze, a drugą ściągnął bagaż i rzucił go na ziemię. Wtedy zdała sobie sprawę, że na jej policzkach wykwitł szkarłatny rumieniec. Czuła jego oddech na szyi i delikatny dotyk ust kiedy mówił jej do ucha swoim niskim, głębokim głosem:
- Wiesz, właśnie wyobrażam sobie nasze następne spotkanie. - Wsunął jej coś do tylnej kieszeni spodni i zostawił dłoń na pośladku. - Jutro o 19:00, Bellaville przy Bromford Road.
Odsunął się i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Dopiero po paru sekundach wypuściła głośno powietrze, które wstrzymywała od momentu kiedy się odezwał. Ciche pikanie sygnalizujące zamykające się drzwi obudziło ją z otępienia. Szybko zabrała torbę i w ostatnim momencie udało się jej wybiec na peron.
Wyszukała na mapie Birmingham najbliższy motel i po kwadransie już była na miejscu. Zapłaciła właścicielowi i zamknęła się dokładnie w pokoju. Zamknęła okna, zaciągnęła zasłony i położyła się w ubraniach do łóżka.
Zasnęła dopiero po paru godzinach, przytłoczona nadmiarem nieopisanych uczuć.
Ogień w jej sercu nie gasł ani na chwilę.